Na pogodę i niepogodę , na smutne i wesołe dni- uszyłam sowę.
Widzę , że szycie to zaraz po śpiewaniu też dobra terapia na stres i zakłopotanie.
Ech.... wiele się dzieje a ja czekam na ten dzień , kiedy wszystko w końcu się ułoży.
Ta sowa już od dawna za mną chodziła . To prototyp i wierzę , ze każda kolejna będzie już tylko lepsza.
Ta zostanie u nas i zamieszka u Weroniki w pokoju , bo tam klimat odpowiednia , las na ścianie i większe i mniejsze sowy .
Myślę , że w pokoju Weroniki będzie jej się dobrze mieszkać.
Fotki tym razem kiepskie ciemne i wogole. Lampa akurat dzisiaj musiała się rozładować....
Następne sowy będą miały lepszą sesję:)
Piękna jest :) Też się zamierzam w przyszłości na parę takich sówek. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPrzytulanka świetna ,pozdrawiam Dusia
OdpowiedzUsuńŚwietna!!! :-)
OdpowiedzUsuńJaka piękna sówka:) Podziwiam Kalinko Twój wszechstronny talent:)
OdpowiedzUsuńbuziaki weekendowe:)
sowiszcze jak się patrzy, może trochę "uszate" ale przecież musi dobrze słyszeć ;-D
OdpowiedzUsuńSowa z charakterem :)
OdpowiedzUsuńśliczna sówka...
OdpowiedzUsuńJaka słodka sówka:) Kolorowa i wesoła:) Pozdrowionka!
OdpowiedzUsuńCudna sówka. Będzie milutką przytulanką. :)
OdpowiedzUsuń